Każdy kojarzy to nazwisko, kojarzy tę urodę, ten szyk i grację, a zaraz potem dobre i piękne serce jednej z największych i najbardziej kultowych aktorek amerykańskiego kina. Audrey Hepburn żyła wprawdzie w czasach Marylin Monroe, ale słynna seksbomba nie zdążyła przyćmić jej delikatnej urody i niewymuszonej elegancji. Choć obu tym paniom nie można z całą pewnością odmówić tego, że stanowią ikony swych czasów, były one niczym planety krążące po odrębnych orbitach, a każda z nich przyciągała zgoła innymi przymiotami. Dziś przyjrzymy się jednak tej pierwszej, filigranowej piękności o wielkich oczach, uroczym uśmiechu i talii osy – niezwykłej Audrey.
Romans wszech czasów
To oczywiście blog o ubiorze, a nie o miłości, nawet tej największej i najbardziej pożądanej, więc o ile tytuł może być nieco mylący, zawiera w sobie pewną dwuznaczność. Romans pomiędzy Audrey Hepburn i Hubertem de Givenchy był czysto platoniczny i związany nierozerwalnie z ówczesnym światem mody. Połączenie talentu jednego z najlepszych projektantów świata z nieskazitelnym gustem ślicznej, ogromnie oryginalnej aktorki stworzyło mix doskonały, który do dziś śledzić możemy w filmach z Hepburn w roli głównej, a także w dawnych kronikach towarzyskich.
Filmowa moda
Choć Audrey twierdziła, że sekret jej urody tkwi w tym, że matka kazała jej stać prosto i palić co najwyżej sześć papierosów dziennie, nie są to na pewno jedyne powody, dla których została muzą tak wspaniałego designera. To właśnie Givenchy ubierał ją do wszystkich jej najsłynniejszych filmów, począwszy od ekranizacji prozy Trumana Capote’a – Śniadania u Tiffany’ego, a skończywszy na urokliwych komediach typu Zabawna buzia.
Kreacje, z których słynie aktorka i dzięki którym magazyn Vogue okrzyknął ją najlepiej ubraną kobietą wszech czasów pochodzą właśnie z jej najsłynniejszych produkcji filmowych, a każde szanujące się wielbicielki mody do dziś szukają w nich efektownych inspiracji. Te bardziej współczesne zobaczyć można chociażby na portalu Domodi. Kultowa mała czarna zawitała w szafach wszystkich kobiet na całym świecie, a o eleganckiej sukni i sznurze pereł, w jakich Audrey pokazała się w Śniadaniu u Tiffany’ego marzy niemal każda z pań. Do codziennych stylizacji weszły z kolei wygodne, zgrabne cygaretki i baleriny, które stanowią bardziej komfortową alternatywę butów na wysokim obcasie, wciąż prezentując się kobieco i elegancko.
Inspirująca przyjaźń
Podobno każda z kreacji wielkiego Huberta de Givenchy modyfikowana była lekko poprzez dodanie jednego charakterystycznego, wybranego przez Audrey elementu, który nieco zmieniał całość, lecz jej nie przyćmiewał. Duet, który okazał się niezwykle zgrany zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym uzupełniał się zatem idealnie, tworząc nowe kanony mody przez duże „M” i wprowadzając swe pomysły na ulice. Givenchy stworzył ikonę stylu, Hepburn stworzyła projektanta, a oprócz niezwykłych sukni i stylizacji, jakie były ich wspólnym dziełem, do dziś poczuć możemy zapach ich cudownej współpracy w perfumach L’Interdit, które niegdyś stworzone specjalnie dla aktorki, noszone mogą być dziś przez każdą z nas.
Uwielbiam Audrey Hepburn 🙂 piękna kobieta. No i ikona stylu.